fbpx

Kilka miesięcy po ślubie, na 26 urodziny dostałam biopsję, 6 grudnia Mikołaj przyniósł diagnozę chłoniak Hodgkina, a w prezencie pod choinką leżała chemioterapia, jednak okazało się, że prawdziwym prezentem było odkrycie znaczenia bliskości w rodzinie.

Ewelina Pilch

Jesienią, jak co roku, poszłam po skierowanie na rutynowe badanie krwi. Pani doktor przy okazji stwierdziła: “nigdy nie miała Pani rtg klatki piersiowej, zróbmy je”. Nie naciskała, a ja czułam się zupełnie dobrze, więc po co się bez powodu naświetlać? Oznajmiłam więc Pani w rejestracji, że zrobię tylko badania krwi. Wierzę, że w życiu spotyka się ludzi, którzy nieświadomie robią coś, co ratuje nam życie, są jak ciche Anioły. I wtedy właśnie ona powiedziała “ale wie Pani co, to jest dosłownie 5 min, skoro Pani doktor zaleciła, to niech Pani robi, nie ma kolejki.” Przekonała mnie, nie mając pojęcia, że rentgen wykaże 6 cm. guz, który okaże się chłoniakiem i w ciągu kilku miesięcy od początku leczenia, dynamicznie i bezobjawowo urośnie do 18 cm. Tak, nie miałam żadnych typowych objawów chłoniaka.

Pierwszą chemię przyjęłam przed Świętami. Zastanawiałam się, czy dam radę pojechać na Święta do domu rodzinnego. Miałam mnóstwo obaw.  Bałam się, że nie wytrzymam w samochodzie, że nie będę mogła nic jeść, że dosięgną mnie dolegliwości, o których wcześniej tylko czytałam. Nie poddawałam się rozpaczy, ale racjonalnie wiedziałam, że moje pozytywne nastawienie może nie wystarczyć do pokonania objawów towarzyszących chemioterapii. I tak, było wiele dolegliwości, ale wszystkie byłam w stanie znieść. I ta perspektywa dodała nadziei.

Dopiero po biopsji zdecydowaliśmy z mężem powiedzieć najbliższym, co się dzieje. To ich emocje uświadomiły mi powagę sytuacji. Mieszkam daleko od domu, więc dopiero w czasie Świąt spotkałam całą moją ogromną rodzinę i przyjaciół i bałam się, że ich współczucie i litość sprowadzą mnie do poziomu – “jestem chora, to jednak niebezpieczna choroba, mogę się pożałować”. A ja chciałam podejść do leczenia, jak do kolejnego zadania w życiu, które należy po prostu wykonać.

Pierwsze objawy chemioterapii zaczęły się już pojawiać – wypadanie włosów, osłabienie, brak apetytu, tym bardziej potrzebowałam normalności, oderwania od Warszawy i perspektywy leczenia. Moi bliscy cudownie okazali mi współczucie, ale z delikatnością i pozytywnym kopniakiem. Czasem tylko musiałam ich nieco “prostować”, jakby mówiąc – “halo! ja tu zamierzam pokonać chorobę!” Absolutnie wzruszająca była dla mnie postawa moich dziadków. W ich oczach nie było we mnie nowotworu. Nie pytali, jak się czuję. Wiedziałam, że drżą w środku, ale wychodzili z założenia, że nie ma takiej rzeczy, której nie przeskoczę. Rodzinne relacje czasem są silne dzięki więziom i wydaje się że czasem nie wykorzystujemy ich głębi do końca. Te święta były jednak bardzo głębokie, liczyło się tylko to, że jesteśmy razem i docenialiśmy każdą chwilę.

26 grudnia miałam drugą chemię.  Mój brat bez zastanowienia wsiadł do samochodu i wrócił z nami do Warszawy, tylko po to by kilka godzin posiedzieć ze mną i moim mężem na szpitalnym korytarzu. Razem odrywali mnie od zmartwień i choć drugi dzień Świąt spędziliśmy w Centrum Onkologii, byliśmy bliżej sensu świąt niż przez wszystkie lata spędzane wcześniej bezpiecznie w domu. Słowa więzną w piórze, gdy myślę o tym, jak wiele dali mi bliscy, mąż, brat i rodzice… myślę, że doskonale zrozumieją ciszę, bo nie ma słów, które mogłyby opisać moją wdzięczność wobec nich. 

Aniołek na choince? Moje zdobią cały dom. Po jednym za każde wyjątkowe wydarzenie w życiu, za każdego wyjątkowego człowieka.

Razem z nami wspieraj Pacjentów walczących z chłoniakami!

Wpłać dowolną kwotę i stań się częścią tej ważnej działalności - już teraz z całego serca dziękujemy!

POZNAJ WIĘCEJ HISTORII...

Dziękujemy wszystkim Pacjentom, którzy dzielą się swoją historią z innymi. To bardzo cenny dar! Jeśli czujesz, że masz siłę podzielić się Twoją - napisz: kontakt@chloniak.e-kei.pl

Print Friendly, PDF & Email