fbpx

Na początku zderzenie się z informacją, że został wykryty u mnie nowotwór złośliwy przyniosło mi ulgę.

Mimo różnych doświadczeń jakie spotkały mnie przez ostatnie 26 lat zawsze trafiałem na dobrych ludzi. Nie inaczej było w przypadku zdiagnozowanego u mnie Chłoniaka Burkitta – złośliwego nowotworu układu limfatycznego. Spotkałem się z ogromną pomocą w diagnozowaniu jak również w leczeniu tego paskudztwa. Wiele czynników miało na to wpływ. Nie chcę szczegółowo analizować, które z nich miały większy. Aczkolwiek genialnie ujął to Czesław Niemen w piosence Dziwny jest ten świat:

„Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
I mocno wierzę w to,
Że ten świat,
Nie zginie nigdy dzięki nim.”

Te słowa zawsze były bliskie memu sercu. Wierzę w to, że dobrych ludzi jest więcej, nawet jeśli na co dzień słyszmy ogromną ilość informacji, które mógłby temu zaprzeczać. Po prostu za mało mówimy o tym, co piękne. Przykładem takiego piękna jest dzielenie się własną historią.

Do choroby możemy podchodzić w różny sposób. Absolutnie żadnego nie potępiam. Jedynie niektóre mogą być dla nas mało funkcjonalne. Ja wybrałem walkę. Tak wiem – to troszkę dumnie brzmi. Jednak w kilku słowach opiszę wam na czym ona polega czyli jak radzę sobie w nowej rzeczywistości.

Na początku zderzenie się z informacją, że został wykryty u mnie nowotwór złośliwy przyniosło mi ulgę. 

Byłem wtedy bardzo osłabiony 3-tygodniową hospitalizacją w 4 szpitalach oraz różnego rodzaju badaniach. Schudłem ponad 13 kilogramów i czekałem, aż lekarze powiedzą mi co mi dolega. Ból w jamie brzusznej nasiał się z dnia na dzień, a ja coraz częściej prosiłem o leki przeciwbólowe. Myślę, że możecie sobie wyobrazić, że konkretna informacja o diagnozie i możliwości leczenia przyniosły jakąś ulgę. Zastosowano pierwsze lekarstwa oraz chemioterapię, które spowodowały, że ból ustał. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie musiałem prosić o leki łagodzące ból. Byłem w dobrych rękach!

W tamtym momencie nie miałem pojęcia czym jest chłoniak. W życiu nie słyszałem o takiej chorobie, mimo, że od wielu lat uwielbiałem biologię. Pamiętam jak w gimnazjum czytałem podręcznik Claude`a A. Villego „Biologia” i wygrywałem różnego rodzaju konkursy. Mimo to nazwa chłoniak dalej była dla mnie obca.

 

Czy od razu zacząłem czytać o mojej chorobie? Muszę was rozczarować. 

Odpowiedź jest przecząca. Na początku sięgnąłem po lektury takie jak Oskar i Pani Róża autorstwa Éric-Emmanuel Schmitt’a czy Szału nie ma jest rak księdza Kaczkowskiego. Uważam, że była to jedna z lepszych decyzji jakie mogłem wtedy podjąć. Przede wszystkim dlatego, że książki te nie pozwalają uciec od tego, co się w nas dzieje. Raczej pozwalają zaakceptować stan w jakim znajduje się człowiek. Od lat uważałem, że uciekanie od uczuć jest drogą donikąd. Jedynie odważnie ich nazywanie i przyglądanie się im pozwala autentycznie stanąć w prawdzie o tym kim się jest i na co jest się gotowym. To proces. Możemy to robić etapami. „Uczucia niekochane” – jak to nazywał śp. Ksiądz Grzywocz – nie powinny być gromadzone i niewyrażone. Lęk, który się zauważy i wypowie z czasem traci na sile. Tak samo smutek czy złość. Miałem różne możliwości wyrażenia niekochanych uczuć. Jedną z takich form było założenie bloga na Facebook’u „Przekraczaj granice”. Forma dzielenia się sobą pozwala mi, że nie staję się składem „śmierdzących myśli” jak to pisał Éric-Emmanuel Schmitt w książce Oskar i Pani Róża:

„Myśli, których się nie zdradza, ciążą nam, zagnieżdżają się, paraliżują nas, nie dopuszczają nowych i w końcu zaczynają gnić. Staniesz się składem śmierdzących myśli, jeśli ich nie wypowiesz”.

Oprócz tego dzięki prowadzeniu bloga uzyskuje wsparcie od wielu osób. Poznałem ludzi, którzy również chorują czy chorowali na tę samą chorobę i możemy wymieniać swoje doświadczenia. Oczywiście pomoc rodziny oraz przyjaciół jest również dla mnie cenna. Bez nich byłoby mi bardzo trudno.

Więc takimi małymi krokami zacząłem akceptować to, że jestem chory. 

Mój świat wygląda zupełnie inaczej. Wcześniej moje życie było bogate w spotkania z ludźmi, studiowanie, naukę języków czy podróżowanie. Obecnie spędzam czas albo w domu rodziców albo w szpitalu na kolejnym cyklu chemioterapii. Mam mniej sił niż wcześniej i szybciej się męczę. Przyznam szczerze, że brakuje mi tego, co wcześniej miałem. Jednak doświadczając choroby odkrywam wiele cennych, małych rzeczy. Przede wszystkim doceniam codzienność. Obserwuję, że za szybko pędzimy każdego dnia. Zapominamy, że to, czego najbardziej pragniemy jest na wyciągnięcie ręki. Tuż obok nas.

P.S. Cieszmy się każdym dniem.

Aleksander

Pacjenci nie mają wyboru, muszą podjąć walkę... my mamy wybór - by ich wesprzeć!

Zapraszamy Cię do grona Przyjaciół którzy pomagają pacjentom odważnie pokonywać przeciwności w walce z chłoniakiem. Przekaż dowolną kwotę na wsparcie grupy NiePochłoniętych i daj naszym pacjentom siłę do walki z chorobą!

Wesprzyj nas!

i stań się częścią tej ważnej działalności - już teraz z całego serca dziękujemy!

POZNAJ WIĘCEJ HISTORII...

Dziękujemy wszystkim Pacjentom, którzy dzielą się swoją historią z innymi. To bardzo cenny dar! Jeśli czujesz, że masz siłę podzielić się Twoją - napisz: kontakt@chloniak.e-kei.pl

Print Friendly, PDF & Email