fbpx

Mam na imię Alina w tym roku skończyłam 50 lat. Od 3 lat jestem chora na Makroglobulinemię Waldenstroma. Swojego chłoniaka nazwałam-przyjaciółką, która nie opuszcza mnie 24 godziny na dobę.

Pracuję w szpitalu w Trzciance jako pielęgniarka na oddziale internistyczo-kardiologicznym. Choroby onkologiczne i dramaty ludzi były mi bardzo bliskie z perspektywy mojej pracy. Gdy pacjent dowiadywał się od lekarza o rozpoznaniu chorobym, zawsze pierwsze, co mówił to “dlaczego ja, dlaczego teraz?”. Nigdy nie myślałam, że ja też będę zadawać mojemu lekarzowi te pytania. A przecież nawet nie ma odpowiedzi na nie.

Pierwsze objawy choroby pojawiły się u mnie w maju 2017 roku-tj. zmęczenie, stany podgorączkowe, utrata wagi i nocne poty. Gdy 2 czerwca zrobiłam badania okresowe okazało się że wyniki odbiegają od normy, miałam niski poziom hemoglobiny, wysokie białko oraz wysoki poziom potasu. Po dwóch tygodniach powtórzyłam badania i okazało się, że jest jeszcze gorzej. Od lekarza z którym pracowałam i który przeanalizował moje wyniki, dowiedziałam się że to może być szpiczak plazmocytowy.

ZROZUMIAŁAM, CO CZUJĄ PACJENCI

Dostałam się do hematologa, na oddział miałam się zgłosić 3 lipca dwa dni po ślubie mojej córki, wtedy jeszcze rodzina nie wiedziała, że jestem chora. Starałam się nie pokazywać po sobie smutku i żalu do całego świata, bo wtedy czułam rozpacz, a zarazem złościć. Gdy jako pielęgniarka stanęłam twarzą w twarz z choroba nowotworową, zdałam sobie nagle sprawę, co czują pacjenci w takim momencie.

Do Szpitala w Pile trafiłam 3 lipca 2017 roku i od tej pory do dnia dzisiejszego trwa moja przygoda z chorobą, ktoś by się dziwił dlaczego uważam, że to przygoda… bo jak inaczej można nazwać stan, który jest ze mną w każdej sekundzie mojego życia? Każdy z nas na początku choroby czuje negatywne emocje, ale potem musi zaprzyjaźnić się z chorobą i ją zaakceptować. Jak to mówią lekarze, nastawienie psychiczne to już połowa sukcesu. Gdy trafiłam na oddział, wykonano niezbędne badania, po około miesiącu postawiono wstępną diagnozę – szpiczak plazmocytowy. Spodziewałam się takiej diagnozy, ale gdy dotyczy ona nas samych, człowiek staje nad przepaścią, zaczyna analizować swoje życie, pragnie coś jeszcze zrobić, myśli też o zbliżającej się śmierci. Był to bardzo trudny czas dla mnie, ale pomogli mi przez ten okres choroby przejść przyjaciele, koleżanki z pracy i mój partner.

We wrześniu wykonano jeszcze dodatkowe badania i wtedy postawiono mi konkretną diagnozę-Makroglobulinemia Waldenstroma. Miałam poddać się chemioterapii, trafiłam na bardzo dobrego lekarza, który wszystko mi wytłumaczył, jak będzie przebiegało leczenie, jakie mogą być skutki podania chemii. Pierwszą otrzymałam 26 października 2017 roku i w tym dniu świat dla mnie się zatrzymał.

„WEŹ SIĘ W GARŚĆ”

Na salę trafiłam, gdzie już leżała młoda kobieta, jak się później okazało, była to moja pacjentka, która miała diagnozowaną u nas na oddziale ziarnicę złośliwą. Dzięki Agacie przez pierwszy wlew chemii przeszłam z uśmiechem na twarzy – dała mi siłę i wolę walki. Za to bardzo jej dziękuję.

W pierwszym etapie choroby miałam podawana chemię co 3 tygodnie przez okres 8 miesięcy. Byłam wtedy na zwolnieniu lekarskim, bardzo chciałam wrócić do pracy i dalej opiekować się pacjentami. Skutki uboczne, które mi najbardziej utrudniały czynności domowe to polineuropatia dłoni – zrobienie sobie kawy, czy kanapki lub zapięcie guzika, zamka graniczyło z cudem. Ale nigdy się nie poddałam, ze łzami w oczach i złością robiłam wszystko sama. Często sobie wtedy mówiłam – “weź się w garść, inni nawet nie wstają z łóżka, o wszystko muszą prosić bliskich”. To pomagało w walce z przeciwnościami losu.

I CO DALEJ?

Po około roku wróciłam do pracy. Byłam wtedy najszczęśliwszą osobą na świecie, do czasu aż pewnego dnia czar prysł. Nastąpiła wznowa choroby i kolejny etap chemioterapii. Ale wtedy już do tego podeszłam spokojniej i z uśmiechem na twarzy. Chemie miałam podawaną w systemie BRD, a do szpitala jeździłam na jeden dzień. Poznałam tam wielu wspaniałych ludzi, którzy zarazili mnie pogodą ducha i chęcią walki o każdy dzień. Gdyby ktoś spojrzał na nas z boku, nigdy by nie powiedział, że zmagamy się z tak podstępną chorobą. Na sali wlewów zawsze z rana była kawa i ciasto, opowiadaliśmy sobie, co robiliśmy w domu, jak tam dzieci i wnuki, często opowiadaliśmy historię swojego życia i przebiegu choroby. Byliśmy jedna wielką rodziną. Może komuś wyda się to dziwne, ale zawsze z radością czekało się na te spotkania.
Do dzisiaj utrzymujemy ze sobą kontakt, choć parę osób już odeszło od nas, ale dopóki mamy te osoby w sercu, to pamięć po nich pozostanie.

Chemię podawano mi przez około 9 miesięcy, dwa razy w tygodniu, z 10 dniową przerwą. Wyniki się poprawiły i już planowałam mój powrót do pracy w szpitalu. W tym czasie urodził się mój wnusiu Igorek, któremu poświęcałam każdą wolną chwile.

Do pracy wróciłam w kwietniu 2020, biegam po szpitalnych korytarzach, ciesząc się każdą chwilą, czas dla mnie teraz jakby się zatrzymał. Choroba nauczyła mnie żyć, pokazała co w życiu jest ważne, na co należy zwracać uwagę, a co możemy sobie odpuścić. Już teraz wiem, że każdy dzień należy wykorzystać na maksa i czerpać z niego radość. Ponieważ mieszkam na wsi, zaczęłam dostrzegać piękno otaczającej mnie przyrody, życie stało się spokojniejsze. Każdy dzień to piękny dar i to jaki on będzie, zależy tylko od nas samych.

Gdy dzisiaj ktoś się mnie pyta, jak się czuję i co u mnie, mówię z uśmiechem na twarzy-jestem szczęśliwa, choroba to moja przyjaciółka, która jest ze mną w każdej sekundzie życia. Obecnie jestem w trakcie izolacji na skutek zarażenia covid-19, było ciężko, ale dałam radę. Kto jak nie my, waleczni ludzie.

CHŁONIAK TO NIE WYROK, TO DIAGNOZA PRZEZ KTÓRĄ TRZEBA PRZEJŚĆ Z UŚMIECHEM NA TWARZY.
Dziękuję przyjaciołom, koleżankom z pracy za wsparcie i pomoc.
Pozdrawiam serdecznie, życzę wszystkim dużo zdrowia.

Alina

Razem z nami wspieraj Pacjentów walczących z chłoniakami!

Wpłać dowolną kwotę i stań się częścią tej ważnej działalności - już teraz z całego serca dziękujemy!

POZNAJ WIĘCEJ HISTORII...

Dziękujemy wszystkim Pacjentom, którzy dzielą się swoją historią z innymi. To bardzo cenny dar! Jeśli czujesz, że masz siłę podzielić się Twoją - napisz: kontakt@chloniak.e-kei.pl

Print Friendly, PDF & Email